Last week...
Na ekranie ukazuje obraz się z kamery, która prawdopodobnie zamontowana wysoko na ścianie. W pomieszczeniu stoją trzy łóżka, z czego dwa są wolne, a w oknie są zamontowane kraty. Na środkowym łóżku leży pewna postać dość słusznej postury. Przez krótki okres czasu na sali nie dzieje się nic, ale po chwili do pomieszczenia wchodzą trzy osoby. Grono składa się z dwóch mężczyzn i jednej kobiety. Cała trójka staje dookoła łóżka, na którym leży pacjent.
Pielęgniarka: Tu go przenieśliśmy. Nie mogliśmy do dłużej trzymać na otwartym zakładzie panie Profesorze. Jeszcze skoczyłby jak ten ostatni. Udało nam się podać coś na uspokojenie, a i "dopięliśmy" wszystko na ostatni guzik.
Kamera przybliża się..to MIKE BAINES! Pielęgniarka po wypowiedzeniu ostatnich słów zaczyna się chichotać i podnosi pościel, a pod nią widać, że Anglik jest faktycznie "dopięty" na ostatni guzik pasami bezpieczeństwa! Pielęgniarka i profesor wpadają w lekki napad śmiechu, ale po chwili oboje się uspokajają pod wpływem odchrząknięcia trzeciego gościa, który
Profesor: Sam Pan słyszy..lekko mówiąc nie jest w najlepszej kondycji. Zrobiliśmy co w naszej mocy, żeby go uspokoić. Dostaliśmy proste wytyczne, spowodować, żeby pacjent nie sprawiał kłopotów. Wie Pan, ratownicy chcieli mu pomóc, a ten zaczął się awanturować i zdemolował połowę oddziału. Ja rozumiem, trudny zawód i ciężkie chwile, ale na miłość boską! Takich jak on, to najchętniej bym zamknął na rok w zakładzie zamkniętym i by nagle przestał pajacować. Właściwie, to nadal nie powiedział mi Pan, kim Pan jest, oprócz tego, że chce Pan zobaczyć nie jakiego Bainesa.
???: Jestem..bliskim znajomym Mike'a. Niech Pan mi powie. Co mu jest? Widzę go tydzień w tydzień, jak mogłem nie zauważyć, że coś się z nim dzieje..mówili mi, że ma schizofrenie i jego stan psychiczny jest w tragiczny.
Profesor: No wie Pan, z pewnością to nie jest okaz zdrowia, szczególnie psychicznego. Fizycznie też nie prezentuje najlepszej formy. Żołądek i wątroba w stanie agonalnym. To wygląda jakby żarł tabletki i inne proszki na każdy posiłek w tygodniu. Jak to się teraz mówi..o! Jakbym miał powiedzieć jaki jest jego obecny stan, to porównałbym go do zombie. Tak naprawdę to on nie myśli, tylko działa impulsami. I można powiedzieć, że on sobie wegetuje. Tam nic więcej nie zachodzi. W tym momencie to on dla mnie powinien chodzić w kaftanie z literą "N". Jak to tu przewieźliśmy to zrobił jesień średniowiecza na oddziale otwartym. Szczerze powiem, ja go Panu rozepnę z tych pasów i bierz go Pan w pizdu. Ale ja nie gwarantuje, że z nim jest wszystko dobrze.
???: Biedny Mikey..zajmę się nim. W końcu od tego się ma przyjaciół. Macie tu jakiś wózek? Nie dam rady przenieść tego kloca do auta. Pielęgniarka znika z kadru, ale po paru chwilach wraca z wózkiem inwalidzkim. Następnie rozpina pasy bezpieczeństwa i prosi o pomoc dwóch pozostałych mężczyzn, żeby pomogli jej usadowić nieprzytomnego Mike'a na wózku. Nieznajomy podaje rękę obu pozostałbym postaciom i zachodzi do wózka od tyłu, aby wyjechać razem z Bainesem..to SEAN TYLER! Cała czwórka opuszcza salę, a obraz z kamery gaśnie.
Fajerwerki rozświetlają halę, a to oznacza tylko jedno - zaczynamy kolejny epizod Evolve. Zaczynamy go oczywiście od komentatorów.
Paweł Borkowski: Panie i Panowie, chłopcy i dziewczęta - rozpoczynamy kolejne Evolve, a ze stanowiska komentatorskiego kłaniają się dzisiaj Paweł Borkowski Tomasz Hajto: I Tomasz Hajto. Czeka nas znakomite widowisko, godne meczu na szczycie na przykład Mołdawia kontra Gibraltar albo Chelsea kontra Barcelona. Zacznij może Pawle od karty, bo robisz to lepiej Paweł Borkowski: Bo Dallas kontra Triple Question Mark. I może to ostatnie słowo nam tutaj powie więcej - kto może być rywalem Dallasa i czy będzie to Mark? Tomasz Hajto: Kto by to nie był to i tak wygra, powiedzmy szczerze - Dallas w ringu nie prezentuje większej wartości, gra tylko dlatego, że skład jest okrojony, nie wiem czy będzie to Mark, w każdym razie Dallasa i tak oglądamy co tydzień, więc na jakąś nagrodę zasłużył Paweł Borkowski: Zgadzam się Tomku oczywiście. Pójdziemy dalej, a tam Triple Threat Match o pas TV. Kto faworytem? Tomasz Hajto: W zeszłym roku mi się Nakamura naprawdę podobał, sądzę, że tym razem też Tatsu wyjdzie z nich najlepiej, tak więc stawiam na Tajiriego Paweł Borkowski: Przecież żaden z nich to nie jest Okada... Tomasz Hajto: No tak, ale maja skośne oczy, nie? To się zgadza, więc są do siebie podobni. Poza tym łapiesz mnie za słówka, ja bym nie lekceważył też dwóch jego rywali, o ile Cold w zeszłym tygodniu bardziej zmroził niż rozgrzał z racji nazwiska, o tyle Bisping to naprawdę dobry skur...skóry nie sprzeda tanio Paweł Borkowski: Uff. Ja też uważam, że Bisping to może być mocne nazwisko, może zrobić tutaj karierę w szybkim tempie. Paddy Jackson kontra Dan Dowson, czy Jackson jest w stanie wygrać z legendą PHW? Tomasz Hajto: Jest...legenda legendą, ale Dowson nie ma już tego sznytu piłkarskiego co kiedyś, tego zacięcia, nie idzie na każdą akcję, często nie decyduje się na wślizgi we własnym polu karnym, a Paddy to młody gniewny. Brak większych umiejętności nadrabia walką i charakterem Paweł Borkowski: Zgadzam się, no i przechodzimy do walki wieczoru. D-Von kontra Tyler. Czy Sean będzie w stanie wejść do głowy D-Vona? Tomasz Hajto: A co on, Hannibal Lecter jest? Nie sądzę, wydaje mi się, że D-Von wygra, potrzebuje tego zwycięstwa, bo nie wygrywa ostatnio zbyt często Paweł Borkowski: Też wydaje mi się, że zwycięzcą zostanie D-Von. A my na koniec przedstawimy państwu ogłoszenie - otóż podczas Paradise Lost, a więc największej gali PHW w historii będzie czekał nas bardzo oryginalny stolik komentatorski. Któż to będzie? Otóż rolę profesora zapasów przejmie Tomasz Hajto, a oprócz niego pojawi się także Dariusz Szpakowski oraz....tak tak....Artur Binkowski! Tomasz Hajto: Już się nie mogę doczekać, sądzę, że to będzie lekko zwariowane Paweł Borkowski: Ja sądzę, że wypisanie się z tego stolika było fantastycznym pomysłem. Przechodzimy do głównych bohaterów - zawodników!
Arenę wypełnia dźwięk theme songu Kennetha Riddle'a! PHW Heavyweight Champion pojawia się na rampie w asyście sporej dawki buczenia ze strony fanów. Ale Kenny jedynie zamyka oczy i unosi głowę, napawając się tym. Mistrz idzie po rampie w kierunku ringu, ale po drodze zauważa jednego dzieciaka trzymającego plakat z Jose Lopezem. Riddle wyrywa ów plakat z rąk chłopczyka i rozrywa go na drobne kawałeczki. Dziecko zaczęło płakać, a Kenneth jedynie pokręcił głową z zażenowaniem i wkroczył do ringu.
Kenneth Riddle: To jakiś żart? Dzieciaku, jak będziesz oglądał nagranie z tej gali za kilka lat... jak już nabędziesz jakiś rozum... to podziękujesz mi za to, że wyrwałem Ci ten plakacik z rąk. Będziesz się cieszył, że miałeś okazję być tak blisko mnie i nawrócić się z drogi głupca. Ale do rzeczy. Na początek małe sprostowanie. Tydzień temu wspomniałem, że Lopez udawał kiedyś przed Wami wielkiego mafiozę. Potrafię się przyznać do błędu. Jose pomylił mi się z Riccim. Cóż, myślę, że to miało prawo się wydarzyć. Obaj są równie bezbarwni i irytujący. Zresztą jednego z nich już nie ma w tej federacji, a drugi po kolejnej, dotkliwej porażce, podzieli jego los. I może Jose, mógłbyś odbić się jeszcze od dna po przegranej, która czeka Cię na Paradise Lost, ale... ale nie masz ku temu podstaw. Kiedy ostatnio wygrałeś jakąś ważną walkę? Co z tego, że jesteś w Main Eventach, skoro non stop je przegrywasz? Jak już udaje Ci się kogoś pokonać, to jest to osoba chora psychicznie, jak tydzień temu. Gratuluję, ale mam szczerą nadzieję, że nie celebrowałeś tego zbyt długo, bo naprawdę nie ma powodu. *Riddle spogląda na zegarek* Mamy jeszcze trochę czasu. Jose, posłuchałem sobie też Twojego ostatniego wywiadu i nie mogę sobie odmówić tej przyjemności, aby nie skomentować kilku rzeczy, bo aż same się o to proszą. Przede wszystkim... naprawdę jestem ZDUMIONY tym, że ludzie nie widzą tych fal hipokryzji wydobywających się z Twoich ust. Od samego początku ubliżasz mi głównie w jeden sposób. Twierdząc, że jestem egoistą, który ma na względzie tylko i wyłącznie własne dobro, chcąc zachować tytuł za wszelką cenę... nie patrząc na to, że to jest fatalne w skutkach dla federacji. TYMCZASEM... sam siebie mianowałeś zbawcą PHW i uważasz, że jesteś jedyną, odpowiednią osobą, która może naprawić tę federację i wymienić "zepsute części". Czyż nie czyni Cię to równie wielkim egoistą? Na jakiej podstawie twierdzisz, że to właśnie Ty? I dlaczego w ogóle jest taka potrzeba, aby cokolwiek zmieniać? Bo Ty sobie coś uroiłeś, czy fani? No właśnie, nie ma to żadnego odniesienia do rzeczywistości, bo nie masz zielonego pojęcia, jak wygląda życie mistrza Pure Hardcore Wrestling. Co tydzień mam dziesiątki większych lub mniejszych eventów, podpisuję setki dokumentów i robię masę innych rzeczy związanych z promocją federacji, o których Ty przecież nie możesz mieć pojęcia, bo oczywiście najbliżej głównego tytułu mistrzowskiego byłeś wtedy, kiedy ja stałem obok Ciebie z nim na moich biodrach! Dzień w dzień wypruwam sobie żyły żebyście Wy mogli zrobić sobie wolne i pojechać do chorej matki! *spory heat na trybunach* Nie, to nic złego, to konieczność... ale ktoś wtedy musi wypełnić Wasze miejsce i ZAWSZE JESTEM TO JA! Nikt inny w tej federacji nie interesuje się tak wynikami, jakie osiągamy w sferze biznesowej. Jose, masz jakiekolwiek pojęcie jak PHW stoi aktualnie finansowo? Jakie mamy kontrakty sponsorskie? Jakie rynki zamierzamy atakować? Które telewizje negocjują z nami? NIE MASZ! Myślisz, że Johnny Walker i ja jesteśmy teraz przyjaciółmi bo chodzimy razem na kawkę i gadamy o pierdołach? To myślisz bardzo źle. Zbliżyliśmy się do siebie, bo spędzamy w swoim towarzystwie jakieś 80% czasu. Bo taka jest potrzeba, aby dopinać wszystkie sprawy federacji na ostatni guzik. A potem przychodzi jakiś dureń silący się na żarciki i mówi, że liżemy sobie dupska! Zaczyna mnie to poważnie wpieniać. Myślisz, że bycie mistrzem to tylko noszenie tego złota, obrona raz w miesiącu i można iść do domu? W takim razie to dobitnie świadczy o tym, że nie jesteś gotowy na to, aby strącić mnie z tronu... i nie będziesz, dopóki tego nie zrozumiesz. Wy, dzieciaki... tylko bawicie się w zapasy. A ja i Johnny Walker wam to umożliwiamy. JEŚLI pokonasz mnie na Paradise Lost, to wszyscy dobrze wiedzą, jaki będzie mój los. Ale nikt nie wie, jaki będzie los Pure Hardcore Wrestling... poza mną, Walkerem... i innymi nielicznymi ludźmi, którzy znają potencjał marketingowy Kennetha Riddle'a. Jeśli Jose Lopez zostanie mistrzem to zamiast iść krok naprzód i organizować gale w Madison Square Garden... cofniecie się i będziecie walczyć na dożynkach w Ciechocinku. Cofniecie się, bo już beze mnie...
Riddle przed chwilą uniósł się bardzo i widać, że sporo go to kosztowało. Ma czerwone oczy i cerę. Jeden z pracowników obsługi podrzucił mu butelkę wody, z której mistrz wziął kilka łyków i odrzucił na bok.
Kenneth Riddle: Mówiłeś również w wywiadzie, że jesteś dobry we wbijaniu szpilek. W takim razie proponuję pewien challenge. Wbijaj sobie w głowę jedną szpilkę za każdym razem, kiedy wypadniesz gorzej ode mnie lub po prostu przegrasz jakąś ważną walkę. Gdybyś robił to od zawsze to do dziś byłby już świetnym kandydatem do roli Pinheada w nowym Hellraiserze. *Kenneth ponownie spogląda na zegarek* O cholera, rozgadałem się. O czym ja to... ah, no tak. Paradise Lost. Jak już wiecie, mam możliwość wybrania stypulacji, w której będzie mi dane obronić tytuł kolejny raz. Ale nie chcę, żeby później ktoś znów zarzucał mi egoizm. Wy pewnie chcielibyście zobaczyć rozlew krwi... *cheer* ale nie, to nie przystoi komuś takiemu, jak ja. Hmm... to może walka w klatce? *cheer* Nieee, to cholerne żelastwo nad głową przywołuje złe wspomnienia. WIEM! Skoro już raz udowodniłem swoją wyższość nad Jose w Submission Matchu to idealnym rozwiązaniem byłoby powtórzenie tego na Największej ze scen! W końcu... Lopez absolutnie nie ma do mnie podjazdu pod względem technicznym. Lopezzo, zechcesz zabrać głos? Przyznam szczerze, że jestem ciekaw, co dzisiaj wyczytałeś na stronie www.najlepszemetafory.com.
Na arenie rozbrzmiewa theme song Jose Lopeza! Ludzie zebrani na hali reagują na to przeogromnym popem. Spanish Star pojawia się na rampie i spogląda na fanów, którzy są zachwyceni jego obecnością. Jest odziany w nową koszulkę. Po drodze przybija piątki z fanami i widzi smutnego chłopca, któremu wyrwano i rozerwano plakat. Lopezzo zdejmuje koszulkę i oddaje ją chłopczykowi. Następnie bierze mikrofon i wchodzi do ringu.
Jose Lopez: Kenny, widzę, że jesteś naprawdę groźny. Szkoda, że nie byłeś taki na Last Station. Do tej pory pamiętam twoje błagalne krzyki. Gratulacje porwałeś plakat! Tym się różnimy. Ja umiem porwać tłumy, a ty umiesz porwać niewinnemu dziecku plakat, ponieważ tak bardzo boli cię moja osoba. Nie, nie korzystam z żadnych stron z metaforami, ale miło, że znalazłeś taką. Widzicie? Dzięki mnie Kenneth Riddle czegoś się nauczy i w końcu będzie umiał się wysłowić. Tydzień temu pokazał, że słuch już ma świetny, skoro słyszy błędy ortograficzne. W ogóle jak osoba, która jadła obiad z pasem mistrzowskim. Oglądała z nim telewizje, gadała do niego, a na koniec wzięła z nim prysznic, może zarzucać innym choroby psychiczne? To jest prawdziwa hipokryzja, ale dobrze. Po naszej walce postaram nie cieszyć się za bardzo, skoro po wygranej z chorymi psychicznie tak się nie powinno robić. Zero logiki w tym, co mówisz, skoro powiedziałem, że nie walczę już tylko dla siebie, lecz dla wielu osób, to jak mogę być egoistą? Kto mnie wybrał na osobę, która może coś zmienić. Pomyślmy, hmm… Czyżby to byli fani? Chcecie zmian? *Lopez kieruje mikrofon w stronę fanów, a ci skandują Yes!* Jak ty śmiesz w ogóle mówić o urojeniach. Widzisz mnie w telewizji, w lodówce i w kontenerze. Swoją drogą byłeś tam po porcje swoich tekstów? Na poprzednim Evolve próbowałeś ludziom nawciskać kitu, a gdy oni się zorientowali, że gadasz bzdury, to po prostu mówisz, że to była pomyłka… Tak wytłumaczyłeś swoje urojenie, że ja jestem mafiozo. No cóż, no to ja też wytłumaczę rzekome ‘’urojenie’’ że potrzeba zmian pomyłką. Mogę to tak wytłumaczyć, ponieważ Ty i Walker jesteście jedną wielką POMYŁKĄ, dlatego też potrzeba zmian. Ja myślę, że skoro tak się zbliżyliście, to podczas waszych spotkań na koniec dopinacie co innego na ostatni guzik. A nie sprawy federacji. Ups, znowu zażartowałem z was. Niech ktoś wezwie straż pożarną! Potrzebna jest duża ilość wody. Kenneth znowu robi się czerwony. A w sumie, zawołajcie Walkera, ma wodę z mózgu, jest jej tyle, że pomoże Riddle’owi… Prawie uwierzyłem w twoją gadkę o interesach… Tylko jak kryminalista może pomóc federacji? Przecież poważniejsze firmy skreślą Pure Hardcore Wrestling na starcie przez sam fakt, że osoba posiadającą główny tytuł to przestępca. Nie mam pojęcia, z jakimi desperatami się dogadujecie. Masz racje, PHW nie zrobi kroku do przodu. Nie zrobi go, ponieważ ciągle robiło dwa kroki w tył i jeden do przodu. Teraz gdy was nie będzie, nie będzie także tych dwóch kroków w tył. Po prostu ta federacja pójdzie w inną stronę, robiąc krok w przód, trafiłaby na wcześniej pozostawione ślady. To już koniec wyciągania wniosków, teraz czas wyciągnąć PHW z bagna, do którego ty i Johny Walker je wpędziliście. Twoje gadanie nic nie zmieni, gdyby było dobrze, to Walker nie potrzebowałby pomocy od kogoś, kto ma walczyć. Najwidoczniej widzi, że zawodnik z ciebie mierny, to zrobił sobie z ciebie pomocnika na zapleczu. Pomocnika, na którego potem zwali całą winę za niepowodzenie. Chciałbym ci przypomnieć, że to ja bez pasa występuje w telewizji, udzielam wielu wywiadów, promuje federacje na różnych eventach i to moje koszulki sprzedają się najlepiej. Lepiej nawet niż sam Walker… Tydzień temu podczas swojego śmiesznego występu stwierdziłeś, że pozostały mi gierki słowne... Tobie pozostała gra pozorów. Udajesz, że wszystko jest dobrze. Próbujesz pokazać, że wszystko masz pod kontrolą i nadal jesteś najlepszy. Przez fakt, że cudem masz jeszcze pas mistrzowski, niektórzy łapią się na to i mają cię za wzór. Tylko jaki z ciebie wzór? Mistrzostwo umiesz bronić jedynie za pomocą oszustw. Powiedziałeś także że ja chciałbym być na twoim miejscu. Co za bzdura, nie chce być na twoim tronie. Został zbudowany na kłamstwach i matactwach. Moja droga jest inna, więc tron również będzie inny. Ciągle masz świadomość, że w każdej chwili możesz wrócić do miejsca, do którego nie chcesz wracać. Dobrze wiesz, że już dawno nie powinno cię tu być. Z twoją psychiką jest coraz gorzej, więc kto o zdrowych zmysłach chciałby być na twoim miejscu? Na Paradise Lost gra o tron oraz twoja gra pozorów zostanie dosłownie skończona… Na największej ze scen nie będę już wbijać szpilek, będę WYBIJAĆ. Wybije ci pomysł z głowy, by bawić się we wrestling. Wybiją również twoje ostatnie sekundy w tej federacji jako mistrz. Muszę też poruszyć dosyć ciekawą kwestię. Ostatnio często twierdzisz, że brakuje mi umiejętności w ringu. Co nasz Kenneth Riddle mówił przed Acrophobią? Powiedziałeś, że nie jestem kiepski, mam DUŻY TALENT i brakuje mi tylko doświadczenia. O moich umiejętnościach ringowych gadałeś zupełnie inaczej. PHW Heavyweight championship powinno już być w moich rękach. Niestety Johny położył łapy na naszej walce. Mimo wszystko ja nie załamuje rąk. Na scenie gdzie rodzą się gwiazdy, jedna zgaśnie już na zawsze. Wypaliła się już dawno, jednak prawdziwy obraz widać po czasie. To będzie twój oficjalny koniec. Nie zmierzymy się w żadnym Submission Matchu. To ma być walka, a nie czekanie aż wąsaty zbawiciel przybiegnie na ratunek…
Kenneth Riddle: Skończyłeś? Cieszę się. Mógłbym teraz przez najbliższą godzinę odpowiadać na wszystkie Twoje malutkie przytyki, do których ci wszyscy ludzie na trybunach się masturbują. Jedziesz teraz na takiej fali, że naprawdę zaczynam się martwić co z Tobą będzie, jak z niej spadniesz. Ugruntowałeś swoją pozycję jako gość, który dobrze gada. Świetnie! Na dworze każdego króla potrzebny jest błazen, który będzie zabawiał swoją gadką. Jestem Ci dozgonnie wdzięczny, że pełnisz taką rolę na moim tronie. Bo kiedy Ty cementujesz swoją pozycję śmieszka... ja ugruntowuję swoją pozycję gościa, który WYGRYWA WALKI. Porywasz tłumy, bo ludzie zawsze sympatyzują z underdogami. Robią to, bo chcieliby zobaczyć, jak człowiek im podobny wreszcie coś wygrywa. Wtedy mogliby uwierzyć, że ich również na to stać. I to dla nich chcesz walczyć? Co chcesz im dać? Na kogo będziesz co tydzień pisał nowe żarty? Z kim będziesz rywalizował? Jose, jesteś głupcem. Nie widzisz... nikt z Was nie widzi, że to ja Cię stworzyłem. Gdybyś nie miał mnie za rywala, byłbyś nikim pod każdym względem i pewnie dziś byłby ogłoszony Twój pojedynek na Paradise Lost z Kostanem Miszą o mistrzostwo Wypizdowa. Ale jesteś tutaj, w tym ringu, ze mną. I dalej jesteś zbyt miękki, aby odebrać mi ten tytuł... ale to jest jakaś perspektywa na przyszłość dla Ciebie. Tylko, że bez godnego przeciwnika w mojej postaci... Twoja gwiazda zgaśnie szybciej niż rozbłysła. A co do kąpieli z pasem mistrzowskim to polecam Ci serdecznie, możesz kupić replikę na phwshop.com. Jest ich już mało, więc radzę się spieszyć. Tak samo mało, jak Twoich koszulek, które może i się sprzedają, ale w popkulturze zazwyczaj tak jest, że największy chłam schodzi najlepiej. Tylko proszę, nie wypowiadaj się już więcej o biznesie, bo tylko potwierdzasz, że gówno o tym wiesz. Przez Twoje słowa o "desperatach" właśnie PHW straciło kilka milionów dolarów, bo jaki sponsor chciałby być postrzegany jako desperat? Widzisz Lopez, nie rozumiesz, jak dużą wagę mają słowa. One wyprzedzają Twoje myśli i przez Twoją głupotę on, on ani on *Riddle wskazał kolejno na trzech kamerzystów* nie dostaną w tym miesiącu premii. Gratuluję.
Riddle bije brawo Lopezowi.
Kenneth Riddle: Choćbym chciał, to nie mam wpływu na decyzje sędziów w walkach. Po prostu szczęście jak zawsze sprzyja lepszemu. Ale skoro nie chcesz się zmierzyć w Submission Matchu, bo boisz się powtórki z rozrywki, to może masz lepszy pomysł na to, w jakiej formule miałbym Cię pokonać?
Jose Lopez: Ktoś nam się tu bardzo zdenerwował. Chyba trafiłem w punkt. Skoro mógłbyś mi teraz odpowiadać na wszystko... no to dlaczego tego nie zrobisz? Prawdopodobnie nie wiesz, co masz mówić, dlatego teraz będziesz nazywał mnie swoim błaznem i postarasz się ukazać swoją wyższość. Tylko ja jestem na ogromnej fali, jak to stwierdziłeś, więc nie możesz być wyżej ode mnie. A jako że jestem na fali, to z łatwością za jej pomocą mogę gasić takich jak ty. Zapomniałeś dodać, że ugruntowujesz pozycje gościa, który WYGRYWA WALKI za pomocą przekupionego GM’a. Z tym się zgodzę, jesteś z tego bardzo znany. Nawet osoba, która jeszcze tu nie zadebiutowała i przedstawia się jako Mark, o tym wspominała. Swoją drogą pozdrawiam cię Mark, kimkolwiek jesteś. Zdradzę ci pewną tajemnice Kenny. To, co mówię, to nie są żarty. To jest real talk. To wygląda na żarty, tylko przez fakt, że jesteś śmieszny… No bo jak to jest. Mistrz federacji, który nie potrafi normalnie walczyć, ciągle gada o tym, jak to on wygrywa walki. A jak wyglądały twoje dwa ostatnie pojedynki? Ośmieszyłem cię podczas Tag Team Matchu, wpadłeś na Walkera, dostałeś ode mnie akcje kończąca i… wygrałeś przez dyskwalifikacje. Godne podziwu… A Last Station? Odklepałeś w SUBMISSION Matchu, ale to każdy dobrze pamięta. Teraz jeszcze twierdzisz, że mnie stworzyłeś. To się naprawdę zamienia w kabaret. Nie stworzyłeś mnie, lecz mój fałszywy opis i starasz się go każdemu wcisnąć. Nikt nie jest na tyle głupi, by wierzyć oszustowi. Wiesz, co bym robił na Paradise Lost, gdyby ciebie nie było? Odpowiedź jest prosta. Broniłbym tam mistrzostwa PHW Heavyweight… I to byłoby jak najbardziej normalne. Ciebie po odklepaniu już nie powinno być w tej federacji. Jednak tak dobrze trzymasz się maminej spódni… Walkerowych spodni? No nieważne, trzymasz się ich tak dobrze, że jesteś tu nadal… Skoro replik jest równie mało co moich koszulek, to znaczy, że dobrze się sprzedają. A jak sam stwierdziłeś, największy chłam schodzi najlepiej… No to pokazałeś, czym w twoich rękach stał się główny pas mistrzowski! W ogóle jakiś ty dobry i martwiący się o kamerzystów. Spokojnie jak wylecisz stąd, znajdą się lepsi sponsorzy. A kamerzystów powinno się opłacać z twojej pensji i dać im podwyżkę. I tak nie walczysz, to za co dostajesz pieniądze? Skoro tak bardzo lubisz poddawanie się, to na Paradise Lost zmierzmy się w… I Quit Matchu. *cheer* Cały świat usłyszy, jak powiesz, że masz dość… Nie będzie mowy o przeoczeniu tego przez sędziego.
Fanom najwyraźniej bardzo spodobał się pomysł Jose Lopeza, ponieważ zaczęli wiwatować! Widać, że to wszystko poddenerwowało Kennetha Riddle’a. Ale to nie koniec wrażeń! Na rampie pojawia się Johnny Walker razem z Chrisem Jericho. Walker ma nietęgą minę, a Jericho macha do fanów na arenie. Po chwili jak na arenie robi się nieco spokojniej Jericho podaje mikrofon Walkerowi, który niechętnie, ale bierze go do ręki. Chris pogania go, żeby w końcu powiedział co ma powiedzieć. Johnny bierze głęboki oddech i po chwili przykłada mikrofon do ust.
Johnny Walker: Ehhhh..niestety muszę Państwa poinformować, że doszło do pewnej zmiany w kontrakcie. Jako GM, mam zagwarantowane prawo do jednorazowej zmiany zapisów..na Paradise Lost zmierzycie się w I Quit Matchu. Nie jest to jednak koniec zmian, razem ze zmianą zasad wyboru stypulacji, zmianie uległ również jeszcze jeden zapis..moja posada nie jest już na szali podczas Paradise Lost. Dziękuje Państwu za uwagę.
WOW! Na arenie wybucha olbrzymi cheer, a Walker oddaje mikrofon i ucieka na zaplecze szybkim krokiem. Kenneth stoi w ringu jak słup soli, a Jose tylko bije brawo! Po chwili obraz z kamery gaśnie.
REKLAMA
Obraz z kamery pokazał stojące przed białą ścianą człowieka. Na pierwszy rzut okamoża było określić, iż jest to blondyn, do tego odziany w płaszcz. Twarzy tej osoby nie był widać, gdyż stała ona odwrócona tyłem. W pewnym mom jednak postać powoli odwróciła się do kamery - był to młody mężczyzna, którego twarz była napięta s nienaturalnym uśmiechu - napięte żyły, mięśnie i czerwony kolor skóry sprawiały, że nie wyglądał on zdrowo. Po chwili jednak twarz jego się rozluźniła, a on wziął głęboki wdech
???: Jestem chory. Chory jak patrzę na wasz świat, waszych zawodników. <skierował palec w stronę kamery> Chce mi się rzygać, gdy widzę was. Taaaaaak, pluję na was totalnie. Żaden z was towarzysze nawet nie zdaje sobie sprawy kto do was przemawia. <nadął się, a jego ton zmienił się w mroczny, czy nawet diaboliczny> Jestem żołnierzem, człowiekiem samego Władimira Włdimirowicza Putina i przybyłem tu, alby spalić tę federację. Oto ja - niesamowity Ilja Dragunov! <wykrzykną, po czym jego twarz znów napięła się szaleńczym uśmiechu, a z ust wydobył się cichy śmiech, po chwili jednak jego ton stał się spokojniejszy, choć czuć w nim było nutkę histerii> Ja! Tak wspaniały! Tak wyjątkowy i tak bardzo utalentowany zostałem wybrany, aby dokonać inwazji i zniszyć to wszystko. Wygonię, lub zabiję każdego z was - podłych i zgiłych zachodnich parchów. <i tym momencie jego ciało się rozluźniło, a on spojrzał tępym wzrokiem w kamerę> Idę was zabić. <nadal mając krowi wzrok odwrócił się w bok i zniknął z kadru, a po chwili obraz z kamery zgasł>
W tym samym momencie jak obraz znika z titantronu na rampie pojawia się owa postać! To Ilja Dragunov! To on będzie tajemniczym rywalem Bo Dallasa, z którym stoczy walkę już za chwilę!
Singles Match Bo Dallas vs Ilja Dragunov
W ringu są już obaj zawodnicy. Bo jest bardzo skupiony i rozgrzewa swoje nadgarstki przed walką. Ilja natomiast stoi w swoim narożniku i nie robi sobie nic z tego, że zaraz zadebiutuje. Sędzia daje sygnał do rozpoczęcia! Pach trach! Gongowy uderzył i walka się rozpoczęła. Bo rusza z szarżą na rywala, ale ten robi unik i Bo robi pusty przelot! Dallas jednak się nie poddaje i od razu rusza z kolejną, tym razem Ilja wykonuje szybki Back Body Drop! Piękna akcja, ale Bo ponownie wstaje z prędkością światła! Jednak wpada on od razu w łapska Dragunova, który wykonuje wspaniały Soviet Suplex! Ilja podnosi się szybko i oczekuje na rywala, który teraz już zdecydowanie wolniej łapie pozycje pionową. Gdy Bo jest już na nogach otrzymuje Grüße aus Moskau! Chuj wie, dlaczego akcja Ruska jest po niemiecku! 1..2..! To koniec! Ilya wygrywa w debiucie!
Last week...
Kamera pokazuje nam wnętrze samochodu, którym... Jedzie Tyler! Z tyłu widać nieprzytomnego Mike'a
Sean Tyler: Widzisz Mikey? Jako twój bardzo lojalny i oddany przyjaciel wyrwałem ciebie z wariatkowa... Gdzie w sumie sam ciebie zapędziłem <zaczyna się śmiać> Paradise Lost tuż tuż, a tutaj nic nie jest rozstrzygnięte... To jest nieco smutne, że jeden z niby najgorętszych towarów, zwycięzca debiutu na PPV kończy w taki a nie inny sposób. A właśnie <Tyler chwilę odwraca się do tyłu ignorując co się dzieje na drodze> Jak się tobie podobają ostatnie dni na wolności? Teraz ciebie uratowałem, ale już niedługo trafisz tam na stałe.
Nagle słychać trąbienie typowego Janusza za kierownicą Passata...
Sean Tyler: Cholernie uparci ludzie... Na czym to ja skończyłem... <Tyler zaczyna drapać się po głowie> Mikey, mamy i tak czy siak parę spraw do rozjaśnienia, a fani na pewno nie będą czekać aż ich superheros przyjdzie z powrotem do ringu. Tak, tak, tak... Już niedługo może się wszystko rozstrzygnąć...
Zajeżdżają na jakieś osiedle, na co Tyler parkuje samochód, a następnie wyciąga Bainesa z tyłu zostawiając go w pobliżu przystanku.
Sean Tyler: Adios Mikey... Mam nadzieję, że trafisz do domu... Albo do ośrodka... Ja swoje porobiłem...
Śmiejącym się Tylerem urywa się obraz.
Kamera przenosi nas cmentarz, gdzie znajduje się grób trenera Paddy'ego Jacksona, gdzie po chwili znajduje się The American Brutal
Paddy Jackson: Mój trener Steven Gathard zaprowadził mnie pierwszy raz na siłownię, gdy miałem 11 lat. Gdy pierwszy raz walczyłem, to on mi dawał wskazówki. Nauczył mnie wszystkiego. Kiedyś mi powiedział, że ..Nie mam się poddawać i dalej pracą dochodzić do celu, a gdy mi nic nie będzie wychodzić mam to mieć gdzie". Kojarze go głównie z wiarą w cuda. Nigdy się nie poddawał. Heyman przynosi wstyd temu sportowi, cały czas pierdoli to samo. Nie wie kiedy się zamknąć. To co zrobił w zeszłym tygodniu jest ciosem poniżej pasa. Błazn myśli, że robi to na mnie wrażenie, że jego gadki działają na mój umysł. Trener był dla mnie jak drugi ojciec i nawet teraz jak o nim myślę, daje mi siłę do walki. Jest mi autentycznie żał Rybacka. Jest przywiozany jak pies do budy i jak pan mu pozwoli może szczekać. Nawet sterydy nie pomogą Rybackowi. Nie jest besti, ani pierwszym wyborem w drafcie godzilli. Jest jedynie pachołkiem, tego idioty Heymana. Nie jest gwiazdę, nie był i nie będzie. Każdy wie jakie są granice twoich możliwości, a moich granic nikt nie zna. Jestem bestią, ma instykt zabójcy i mam chęć ci dołożyć na Paradise Lost.
Obraz z kamery gaśnie.
Na arenie robi się ciemniej i światła kierują się na rampę. Fani milkną i oczekują dalszego rozwoju wypadków…z głośników wydobywa się dźwięk upadającej monety! OKADA! Na rampie pojawia się uśmiechnięty od ucha do ucha mistrz TV! Pas spoczywa spokojnie na jego barkach, a sam zainteresowany szybkim tempem kieruje się do ringu. Podczas przejścia do kwadratowego pierścienia przybija wiele piątek z fanami, po czym staje w środku ringu i przykłada mikrofon do ust.
Kazuchika Okada: Kolejny wspaniały wieczór, kolejne dziesiątki fantastycznych osób wokół mnie. Wiecie jakie to jest uczucie móc robić to co się kocha, a przy tym dawać innym radość? To spełnienie. Życzę tego każdemu z Was tutaj oraz moim kolegom na zapleczu. I właśnie na nich chcę się dzisiaj skupić. W zeszłym tygodniu stałem w tym ringu wraz z Chrisem. Samozwańczym łowcą. Młodym chłopakiem. Mam naprawdę dużo szczęścia mówiąc teraz do Was nadal będąc mistrzem. Właśnie takich młodych zawodników potrzebujemy. Ambitnych, pełnych werwy. Takich, którzy dadzą z siebie wszystko i jeszcze więcej, aby spełnić swoje marzenia. Tylko w wielu takich kalkulacjach zapominamy o jednym. O rzeczywistości. Niestety, nasze życie składa się z przeszkód, które musimy pokonać. I tak się składa, że ja jestem przeszkodą na jego drodze ku chwale. Po pokonaniu jednej przeszkody, chcemy momentalnie przeskoczyć kolejną. Tyle, że to wszystko nie jest takie oczywiste. Mój trener w moich młodzieńczych latach w Japonii mawiał, że doświadczenie jest czymś, co dostajesz, kiedy nie dostajesz tego, czego chcesz. Chris nie jest jeszcze mistrzem, na pewno nim zostanie. Może nie dzisiaj, może dopiero za parę lat. Chris, pamiętaj, życie staje się lepsze tylko wtedy kiedy Ty stajesz się lepszy. Ale to nie koniec atrakcji! Mój dobry kumpel Chris ewidentnie nadal ma za złe, że nadal nie oddałem mu paru groszy za obiad. Daje mi dwóch rywali. Wspomnianego Colda i wielkiego mistrza. Michael Bispinga. Trudno powiedzieć o nim coś czego jeszcze nie powiedziano. Jedyne co mogę skierować w jego kierunku to słowa uznania. Pozostaje mi trzymać się mojego sposobu na uniknięcie porażki. Jedynie Determinacja i poświecenie pomogą mi osiągnąć sukces.
Nagle na arenie uderza theme song Michaela Bispinga i już sam The Count zmierza w kierunku ringu. Zawodnik wykonuje ukłon w stronę Okady, po czym bierze mikrofon.
Michael Bisping: Okada, przede wszystkim muszę powiedzieć, że mam pewien problem... Nie tyle z Tobą, co z Twoim podejściem do świata. Jesteś taki grzeczny i poukładany. Taki bardzo... japoński. I przez to trudno będzie nam się dogadać bo jesteśmy totalnymi przeciwieństwami, ale to Twoja decyzja, jak chcesz iść przez życie. Należy Ci się szacunek za dotychczasową karierę i dokonania, a ja jako fighter szanuję rywali, którzy szanują mnie. Twój styl bycia opłaca się, jak widać *Michael wskazuje na pas TV przerzucony przez bark Okady*. Ale obaj jesteśmy sportowcami i walczymy z pasji o chwałę, pieniądze i tytuły. I mogę szanować Cię poza ringiem, ale wewnątrz niego zrobię wszystko, aby zdobyć ten pas. I jestem przekonany, że podobnie patrzysz na sprawę i byłoby dla Ciebie obrazą, gdybym stosował jakieś półśrodki w walce. Wiesz co? Pewnie możesz myśleć, że niewiele wiem o Japonii, a świat MMA nie ma z nim nic wspólnego... że tylko wrestling w Japonii kwitnie. Ale to nieprawda. Może młodsi widzowie nie pamiętają organizacji PRIDE. Dlaczego o niej wspominam? To była organizacja z jajami, posiadająca swój styl i świetnych zawodników takich, jak Dan Henderson czy Quinton Jackson. Niestety wszystko się posypało. Plotki o przejęciu kontroli przez Yakuzę, a później wykupienie PRIDE przez Amerykanów. Wiesz Kazuchika... to pokazuje pewien trend. Japonia zawsze miała pod górkę z kulturą europejską i amerykańską. Projekty czy też ludzie z potencjałem... wszystko tłamszone przez swoją... grzeczność, inność. Potem szybko mielone i wyrzygiwane w formie najbardziej zbliżonej do tego, co lubią masy. Uważaj, aby nie stało się tak z Tobą. To już jednak nie jest Japonia, a Ty jesteś zbyt dobry, aby pozwolić sobie na zmarnowanie i zaginięcie w tłumie. Dobra, mamy jeszcze jednego gościa w tym naszym małym tercecie. Chris Cold... z tego co widziałem, to już raz go odprawiłeś, Okada. Jak to możliwe, że dziś ponownie dostaje szansę? Może zarząd się pomylił i wpisał nazwisko innego wrestlera do karty walk? No ale w porządku, skoro już jest... zawsze to okazja do obicia większej ilości mord!
Wywody obu zawodników przerywa Burn! Na rampie pojawia się nie kto inny jak Chris Cold, przy czym zbiera niemałą owacje. The Switchblade udaje się prosto do ringu, po czym odbiera mikrofon i znajdując się w środku kwadratowego pierścienia... wyciąga swoje ostrze!
Chris Cold: Spokojnie panowie, nikomu tym narzędziem nie zamierzam robić krzywdy, służy mi on tylko jako talizman. Michael, nikt się nie pomylił w obsadzie walki i ja też nie jestem tu przez przypadek. Pamiętaj że nic nie dzieje się bez przyczyny a ja mam pewne rachunki do wyrównanie z panem obok *wskazuje ostrzem na Okade*. Okada, przyznaje iż tydzień temu byłeś lepszy ode mnie, dzięki czemu wygrałeś i zachowałeś swój tytuł. Jednak aby to zrobić, musiałeś wymierzyć mi finishera aż dwa razy. To jest ta twoja determinacja a może brak pewności siebie? Nie, tego ci na pewno nie brakuje mistrzu. Ok, wygrałeś bitwę ale wojna trwa nadal... a ja wciąż jestem w grze. I nie odpuszczę, choćbym miał polec i dziś. Tak jak mówiłeś do odniesienia sukcesu potrzeba determinacji oraz woli poświęcenia. I tak poświęcając całego siebie będę z determinacją dążył do tego, by wyrwać ci z rąk tytuł mistrzowski TV. Co do ciebie panie Bisping... również muszę coś ci przyznać. Przyznaje ci to, że jesteś jednym z najlepszych zawodników MMA na świecie, czego dowodem było zdobycie mistrzostwa UFC. Walczyłeś z najlepszymi, pokonywałeś ich, tego ci już nikt nie odbierze. Jednak wrestling to już inny świat. Tu nie wystarczy już dobrze uderzać nogami, łokciami czy też dobrze obalać. Musisz używać sprytu, wyobraźni, być krok przed, inaczej zostaniesz przez rywala zaskoczony. Mi pomimo małego doświadczenia tego nie brakuje, tobie mimo wieku już tak. To co wypowiedziałeś przed chwilą, niesie za sobą wiele racji, jednak w tym miejscu nie ma to żadnego znaczenia. Powiedz mi ile zawodników przechodząc z MMA do wrestlingu odniosło sukces? Nie przypominam sobie takiej osoby, albo po prostu ona nie istnieje. Patrząc w drugą stronę do UFC zawitał Brock Lesnar. Po jakimś czasie zdobył pas mistrzowski UFC w królewskiej kategorii wagowej, mimo że miał najmniejsze doświadczenie w swojej dywizji. To jest dowód na to, że mam w jakimś stopniu racje. Tobie Michael radzę wziąć sobie to do serca. Szanuje twoją osobę, źle ci nie życzę ale jeśli będziesz woził się na opinii byłego UFC Fightera to szybko staniesz się tłem dla takich zawodników jak ja czy Okada. A czasu masz niewiele, bo wiek daje o sobie znać. Mój czas zaś dopiero nadchodzi, wszystko najlepsze przede mną. Dziś to udowodnię a jeśli nie dziś to na kolejnych galach, ja mam jeszcze na to czas. Myślę, że dość już zostało powiedziane a ten cały trash talk można zakończyć. *nagle zawodnik obracając ostrzem chowa go do wnętrza płaszcza* Mam nadzieje, że tym razem mi przyniesiesz szczęście.
Triple Threat Match for TV Championship Kazuchika Okada (c) vs Michael Bisping vs Chris Cold
Wróćmy do wydarzeń z ringu. Kazuchika Okada broni mistrzostwo Television w walce z Michaelem Bispingiem oraz Chrisem Coldem. Aktualny mistrz dochodzi do siebie obok lin. Bisping zaś uderza kolanem Chrisa Colda, który znajduje się w narożniku. Następnie Michael częstuje swojego rywala Snap Suplexem! Po tej akcji podchodzi do Okady, który już wstał i jemu również będzie chciał wykonać Suplex! Jednak Japończyk uderza Bispinga kilka razy w brzuch i oswobadza się z uchwytu. Do tego mistrz TV dokłada Uppercut! Następnie Kazuchika wykonuje potężne DDT i wstaje, od razu wykonując Kip Up. W międzyczasie Chris Cold doszedł do siebie i ruszył na Okade, jednak ten powala go Arm Dragiem! Cold wstaje od razu i ponownie biegnie na rywala, wykonując Sling Blade! The Rainmaker pada na matę. A w międzyczasie Bisping, który już wstał, zachodzi Chrisa od tyłu i zakłada mu Sleeper Hold! Widać, że Amerykanin odczuwa ból, jednak w końcu udaje mu się dojść do lin. The Count puszcza uchwyt i zaczyna kopać Colda po nogach. Robi to tak mocno, że aż The Switchblade pada na kolana. Sytuacje wykorzystuje Okada, który wykonuje German Suplex na odwróconym Bispingu! Następnie podchodzi do Chrisa Colda i chyba będzie Heavy Rain! Amerykanin nie pozwala na to i zaczyna okładać swojego przeciwnika łokciami. W końcu udaje mu się zeskoczyć z barków rywala, odbija się od lin i inkasuje przepiękny Dropkick od Japanese Pride'a! Chwile później obrońca tytułu mistrzowskiego podchodzi do byłego zawodnika UFC i pomaga mu wstać, lecz ten od razu rzuca się na jego nogi i stara się go obalić. Kazuchika jednak wykazuje się sprytem i szybko doskakuje do lin. W międzyczasie wstał Cold, który rzucił się na Bispinga i zaczął okładać pięściami. Następnie dołożył Gut Kick i wykonał Arm Trap Swinging Neckbreaker! Wszystkiemu przyglądał się Kazuchika Okada, który podszedł do Chrisa i uniknął jego uderzenia. Następnie sam wypłacił European Uppercut i skierował Natural Born Killera do narożnika. Tam wypłacił mu kilka uderzeń w twarz i posadził go na trzeciej linie. Prawdopodobnie będziemy świadkami Dropkicku! Tak jest! Chris aż wypada poza ring. Okada wstaje na równe nogi, ale za nim czeka Bisping..NOSECRUSHER! Nie! Japończyk momentalnie schodzi do ziemii i podcina Bispinga, po czym wykonuje błyskotliwe Small Package! 1..2..3! Okada pokazuje swoje olbrzymie doświadczenie! Cold próbował przerwać pin, ale nie zdążył! Japończyk pozostaje mistrzem!
Cała trójka jest w ringu i co ciekawa cała trójka jest w dość dobrej kondycji. Bisping wali pięścią w matę zdenerwowany, że przegrał na pozór w dość prosty sposób, a Cold żałuje, że nie przerwał pinu. Tylko Kazuchika się cieszy i odbiera pas, po czym robi tradycyjne ukłony w stronę swoich rywali, a następnie opuszcza ring pośród braw. Tymczasem w ringu Bisping wstaje, a Cold podaje mu dłoń..Bisping ani przez chwilę się nie zastanawia! NOSECRUSHER! Ależ Bisping jest sfrustrowany wynikiem pojedynku! Fani zaczynają buczeć, a obraz z kamery gaśnie.
REKLAMA
Ring jest przystrojony. Na linach wiszą wstęgi w wielu kolorach, na macie leży bardzo drogo wyglądający dywan. W samym centrum kwadratowego pierścienia stoją dwie kanapy, a pomiędzy nimi stolik z szampanem i kwiatami. Dziś chyba jakaś specjalna okazja, ponieważ w narożnikach stoją ochroniarze. Nagle na arenie uderza theme song Kennetha Riddle'a i już mistrz PHW pojawia się na rampie w doskonale dopasowanym garniturze. Jeśli przyjrzymy się dokładnie, w pionowych paskach na materiale możemy odczytać wielokrotnie powtórzone słowo "Champion". Kenneth wchodzi już do ringu i unosi swój tytuł do góry. Następnie bierze mikrofon i siada na jednej z kanap.
Kenneth Riddle: Muszę się Wam przyznać, że spodobało mi się prowadzenie talk show. Jak znudzi mi się wrestling to chyba zrobię własny program. Do takiej pracy trzeba mieć NATURALNY talent i charyzmę. Dotychczas wiedziałem tylko o tym, że mam to drugie. Ale okazuje się, że również pierwsze nie jest mi obce, jeśli chodzi o umiejętność utrzymania w ryzach siebie, gości i podania strawnej treści. Trzeba też dostatecznie dobrze wyglądać! W końcu to nie jakiś śmieszny podcast w internecie, a poważny biznes. Ale z tym również nie mam kłopotu. Spójrzcie tylko na mój NATURALNY uśmiech. *Riddle szczerzy się do kamery* Mój dzisiejszy gość... należy do tych "niebezpiecznych", więc postarałem się o kilku ochroniarzy. Tak w razie czego. Dotychczas moi goście nie byli czołówką Pure Hardcore Wrestling pod względem ringowym... i dzisiaj ten trend będzie utrzymany, ponieważ moim gościem będzie najnowsza dziwka Paula Heymana. Z moim gościem łączy mnie interesująca przeszłość, którą ja bardzo miło wspominam. On... no on już chyba nie do końca. Wszyscy doskonale pamiętacie, jak na pierwszym Evolve po restarcie federacji dostał ode mnie baty i nie pozbierał się z nich aż do dziś. Mało tego, porusza się po ringu tak, jakby wciąż nie rozkuli go z kajdanek, których użyłem do obezwładnienia go podczas Triple Threat Matchu, w którym zdobyłem to *Riddle wskazuje na swój tytuł*. Paul Heyman musiał przegrać jakiś zakład, że zgodził się na reprezentowanie tego faceta... albo po prostu chce udowodnić światu, że potrafi wykuć okazały pomnik nawet z gówna. Niestety, nawet jeśli się to uda, to wciąż będzie mało atrakcyjne i nienaturalne. Bo jedyna NATURALNA rzecz, jaką posiada mój dzisiejszy gość... to talent do prowadzenia rozmów z dmuchanymi lalkami. To akurat wychodzi mu zawsze FE NO ME NAL NIE. Panie i panowie... RYBACK!
Feed Me More! Stała się rzecz niepojęta, na rampie PHW pojawił się Ryback...w garniturze, drogich spodniach, zacnych lakierkach i czarnych okularach, z mikrofonem w ręku. Big Guy pojawił się bez Paula Heymana u boku, wszedł do ringu i poklepał po ramieniu każdego z ochroniarzy, po czym usiadł vis a vis Kennetha Riddle'a
Ryback: Kupiłem se garniaka za 350 dolców, ładny? Dobra Ken, mówiłeś coś o tym, że wrestling Ci się nudzi, ale na razie widzę, że nudzi Ci się oddychanie prostym nosem, to tak apropo tej dziwki Heymana. Nie ma ze mną Paula, ponieważ zajmuje się teraz ważniejszymi rzeczami, mianowicie analizowaniem mojego rywala na Paradise Lost. Riddle...mieliśmy bardzo długą historię, z której to Ty wyszedłeś zwycięsko. Przyznaję to. Jednak ja się zmieniłem. Dawniej nie wyszedłbym tu w garniturze, i nie usiadłbym na przeciwko Ciebie, tylko po prostu walnąłbym Cię w dynie, rozumiesz? Tym razem jednak dam Ci czas. Na zrozumienie. Nie swoich błędów, bo tego nie jesteś w stanie zrobić, na zrozumienie tego, że nic się nie zmieniło w Twoim wrestlingowym życiu. Nadal jesteś krętaczem, nadal bez dania komuś w łapę nie śpisz spokojnie, boisz się tego, że jesteś na celowniku. Boisz się rywalizacji, ta cała presja doprowadza Cię do krętactw, do lizania dupy GMowi...dodajmy jeszcze, że za to lizanie dupy Twój prawnik też musiał zapłacić, tak więc...jesteś podwójnie w dupie. Ostatnim swoim panowaniem doprowadziłeś PHW do upadku, a teraz wszystko znowu zmierza ku temu. Frekwencja odkąd na nowo zostałeś mistrzem spadła na łeb, a wszystkich dookoła zniechęca jeszcze to, że co by się nie działo i tak utrzymujesz się przy pasie, bo gdy tylko ktoś jest blisko pokonania Ciebie, Ty wkładasz język w odbyt Walkera, i dziwnym trafem wygrywasz walkę. Wszyscy dookoła czekają już tylko aż stracisz pas, a ja osobiście będę pierwszym, który pogratuluje Twojemu pogromcy. Jose Lopez już Cię pokonał, a niedługo zrobi to po raz kolejny. Ja się uwolniłem z kajdanek, Lopez uwolni te federacje od Ciebie, a Ty trafisz do więzienia. I to nie są przewidywania Riddle...To jest spoiler.
Riddle ociera oczy w mankiet i bije brawo Rybackowi.
Kenneth Riddle: Ten garnitur masz chyba za ciasno opięty i odcina Ci dopływ krwi do mózgu. Tak w ogóle to podejrzewam, że to mój, bo przysięgam, że oddałem taki jakiemuś bezdomnemu miesiąc temu. Jeśli naciął Cię na 350 dolarów to zrobił i tak całkiem niezły biznes biorąc pod uwagę to, że ja nosiłem go rok, a później on pewnie jeszcze spał w nim na śmietniku. Ale niech Ci służy. Tylko niech Ci go krawcowa rozluźni, bo chyba faktycznie masz problem z właściwym dotlenieniem... a już na pewno ze słuchaniem, bo już w pierwszym swoim zdaniu powiedziałeś totalną bzdurę. Powiedziałeś, że nudzi mi się wrestling. A spójrz, nawet puszczę powtórkę tego co powiedziałem, na titantronie, specjalnie dla Ciebie.
Riddle wskazuje ręką w stronę titantronu, a tam pojawia się obraz z początku Champion's Lounge. Kenneth prosi o odtworzenie. Słyszymy słowa "Jak znudzi mi się wrestling to chyba zrobię własny program.". Kenneth odtwarza to 5 razy.
Kenneth Riddle: To chyba tyle w kwestii Twojej wiarygodności jako rozmówcy. Wszystko co mówisz opiera się na domysłach. Pół zdania usłyszysz, pół dopowiesz. I tak było zawsze, czyli w Twoim życiu na pewno nic się nie zmieniło. A w moim? Cóż... masz rację, też niewiele. Wciąż jestem mistrzem i to jest jedyny fakt w tej całej Twojej historii. Wiesz, Ryback... muszę powiedzieć Ci szczerze, że cieszę się z tego, jak się stoczyłeś... naprawdę. A stoczyłeś się CHOLERNIE nisko. Bo jak można inaczej nazwać to, że będziesz walczył z Paddym Jacksonem na Paradise Lost? Z Paddym Jacksonem. Gościem, który pomylił ring wrestlingowy ze sceną na konkursie recytatorskim! Mamy wspólną historię, ale od tamtego czasu nasze drogi różnią się diametralnie. Dobitnie pokazuje tę różnicę to z kim i o co walczymy podczas Największej Gali Roku. Ta różnica jest większa NAWET od Twojego rozdmuchanego ego...
Riddle wstaje i odrzuca mikrofon. W tym samym momencie Ryback również wstaje i panowie już są naprzeciw siebie, twarzą w twarz. Kenneth mówi coś jeszcze w kierunku swojego gościa... który odpycha go z całej siły tak, że PHW Heavyweight Champion traci równowagę i gdyby nie liny, zapewne by upadł. Na całe szczęście (dla Kennetha) w ringu są ochroniarze, którzy próbują zatrzymać Rybacka. W tym czasie Riddle ucieka z kwadratowego pierścienia. Ochroniarze mimo, że mają przewagę liczebną zostają odrzuceni przez Rybacka, jeden poczuł na twarzy buta rozmiar 53, drugi pożegnał się z ringiem przez trzecią linę, dwóch kolejnych otrzymało Double Clothesline. Ryback otworzył szampana, którego przygotował Riddle i skosztował go, ale chyba jednak nie był to najlepszy smak jaki w życiu poczuł, gdyż szybko wypluł w kierunku leżących ochroniarzy, a trzeciemu po prostu rozbił butelkę na głowie. Big Guy zawinął dwóch ochroniarzy w dywan i zarzucił sobie ich w tej konfiguracji na barki po czym wykonał im Shell Shocked! Obrazkiem zadowolonego Rybacka kończymy ten segment.
Kamera przenosi nas do szatni, w której znajduje się… Bo Dallas! The Inspirational wściekle pakuje swoje rzeczy do torby. Widać po nim, że nie jest w dobrym nastroju.
Bo Dallas: Koniec! Finito! Nie ma szans, bym kiedykolwiek wygrał… Ten cały buńczuczny Riddle miał racje. Jestem do niczego, nawet dobrze tych rzeczy do torby nie potrafię włożyć! A ja głupi łudziłem się, że dam rade coś osiągnąć. Za każdym razem dostaje po dupie! Czy ja jestem jakąś tancerką w klubie ze striptizem?! Cholera… Może teraz zajmę się hodowlą jedwabników… Było miło, ale się skończyło. Adios Muchachos i kobietos.
Bo już spakował swoje rzeczy i zapiął torbę. Nagle jego wyraz twarzy ulega zmianie. Widać, że już się uspokoił.
Bo Dallas: Nie poddam się teraz! Nie mogę. Zbyt wiele osób na mnie liczy. Fani są moją siłą i to oni doprowadzą mnie na szczyt! Mam pewien pomysł...
Na twarzy The Inspirationala można dostrzec uśmiech. Bo Dallas bierze torbę i z uśmiechem na ustach wychodzi z szatni. Następnie kieruje się w stronę drzwi, na których widnieje napis ‘’General Manager’’. Obraz z kamery znika…
W ringu już widać Dowsona, który siedzi oparty o narożnik, bawiąc się mikrofonem.
Dan Dowson: Niektórzy ludzie nie wiedzą, co oznacza stawanie komuś na drodze. Jak upierdliwe to potrafi być. Człowiek myśli sobie, że problem jest z głowy, ale jedna głupia decyzja, jedna głupia decyzja powoduje, że ktoś zamierza ponownie walczyć ze mną. Czyż to nie było tak Reapy? Uznałeś, że pokazując swoje ponadnaturalne możliwości, odporność po walce z emerytem dostającym zadyszki podczas wejścia, a następnie rzuceniem mnie o podłogę... Coś wygrasz? Tak wygrałeś jedną rzecz... Jakiś niski ułamek mojej podzielności uwagi. Desperacja prowadzi ciebie prosto na Paradise Lost... Tylko dlaczego walka ze mną? <Dowson uśmiecha się, po czym zaczyna się ponownie bawić mikrofonem> Mogę mieć o wiele ciekawsze rzeczy do roboty, niż spuszczenie po raz enty łomotu gościowi przerośniętemu swoim własnym ego, które i tak czy siak jest niczym w porównaniu do mnie. Miałem okazję budować swoją markę nie tylko tutaj, ale jest jeden fakt - Pan Mocny Trunek miał gdzieś tą federację i nawet nie zaplanował konkretnego show, pomijając wiele osobistości będących w tym ringu. Więc Reapy, masz szansę na pokutę i rozgrzeszenie, zanim wejdziesz ze mną do ringu na Paradise Lost! Może wtedy, kiedy padniesz w tym ringu i zostaniesz odliczony do trzech ponownie poszukasz natchnienia w kimś innym. Będzie na ciebie czekać większe wyzwanie niż walka z jakąś zamierzchłą gwiazdą last 90-tych.
Kamera przenosi nas do pustego pomieszczenia gdzie ponownie widzimy Reapera oraz tajemniczą Samarę
Samara: Czy aby na pewno Nas lekceważysz? Chyba mamy inne rozumienie tego słowa. Dlaczego więc stoisz teraz w ringu, zgrywając cwaniaka, który osiągnął już wszystko co mogło zostać zdobyte? Masz rację nie pokonamy historii, jednak zawsze można napisać nową. Reaper został zagubiony, jednak na Paradise Lost zobaczysz jego prawdziwe oblicze, nie tanią marionetkę manipulowaną przez dwie legendy, jak widać zdały się na nic, może dlatego że są tak jak Ty tylko legendami, na które ludzie się zapatrują, ale spokojnie idzie nowe, właśnie podczas największej gali w roku, spotkasz się z prawdziwym obliczem Żniwiarza, który tym samym rozpocznie swój zwycięski marsz prosto po największe laury w PHW
Obraz z kamery gaśnie wracamy do ringu, gdzie nagle słyszymy mocne uderzenie pioruna na rampie znajduje się już The Reaper
The Reaper : Jestem, abyś nie powiedział, że się boję. Dziwi mnie tylko jedno, dlaczego otwarcie nie powiedziałeś, że godzisz się na walkę. Czyżbyś zrozumiał, że w chwili obecnej starcie ze mną nie ma najmniejszego sensu, Goldberg oraz Kevin Owens, osoby które niegdyś odnosiły wielkie sukcesy, zostały dopisane do listy tych którzy polegli. Ty też kiedys odnosiłeś sukcesy, więc idąc za koleją rzeczy to właśnie Ty będziesz następny na mej liście. Coś się kończy, a coś zaczyna, teraz gdy nie jestem sam zrozumiałem wszystko, moja nemezis wskazała mi nowe horyzonty, na początku ruszałem w nieznane, w jeszcze większy mrok. Teraz, jednak ujawniłem swoje prawdziwe oblicze, widzisz mnie bez maski, bez żadnego ukrywania się i nie jesteś w stanie w prostych słowach odpowiedzieć Tak Reaper masz to spotkajmy się w Monster Ball Matchu. Szukasz tylko i wyłącznie okrężnych odpowiedzi, łudzisz się ze możesz od tego uciec, ale strach przed walką nigdy nie śpi, fakt że mnie pokonałeś stawia Cię tylko w gorszej sytuacji, ponieważ osoba żądna zemsty jest zdolna do wszystkiego. Do zobaczenia Danny.
Piorun uderza w rampę a The Reaper znikai
Singles Match Dan Dowson vs Paddy Jackson
końcówka walki... Większosć walki była bardzo wyrównana, teraz jednak to Paddy zyskuje dużą przewagę łapie boczny Headlock i mamy potężny Punch na twarz Dana, Jackson momentalnie dokłada do tego Body Slam i obserwujemy Pin 1...2... Kick Out! Dowson szybko się podnsoi, jednak otrzymuje mocny Clothesline a do tego Elbow Drop! The Psychopath idzie za ciosem, podnosi swego oponenta i... Zostaje uderzony w brzuch, The Cage się podnosi i mamy Powerslam w jego wykonaniu. One and Only bierze rozpęd dostrzega wstajacego rywala i trazfia na CLothesline...! Udaje mu się uchylić, ponowne odbicie od lin i przepiękny High Dropkick! Mamy próbę Walls of Dan, jednak oponent w porę ucieka poza ring. Sędzia dolicza do 3 i zawodnik jest ponownie w ringu. The Brutal American idzie na ślepą wymianę ciosów, którą początkowo wygrywa, nagle zostaje jednak kopnięty w brzuch i obserwujemy DDT... Nie! Paddy kontruję tą akcję na potężny Vertical Suplex! Jackson chce iść za ciosem, jednak jego oponent sprytnie go podcina. Teraz to Lost Boy znajduje się nad rywalem, ten jednak również jest już na nogach mamy klincz! Jackson bez problemu przechodzi do dominującej pozycji i potężnie odpycha Dana, tylko po to aby poczęstować go Big Bootem! The Future wyjątkowo szybko się podnosi, jednak trafia wprost na Paddy DDT! To musi być koniec 1...2... Shoulder Up! The Psychopath jest zażenowany wolnym według jego odliczeniem sędziego, postanawia stanąć w narożniku mamy rozpęd i..NA ARENIE ROBI SIĘ KOMPLETNIE CIEMNO! Słychać odgłosy walki, a po chwili światło się zapala! Naszym oczom ukazują się dwa ciała na ringu! Paddy i Dan leżą obok siebie znokautowani! Sędzia zaczyna liczyć i jest już przy 5, gdy Dowson kładzie swoją rękę na leżącym Paddy'm! 1..2..3! Doświadczenie i cwaniactwo pozwoliło wygrać ten pojedynek Dowsonowi i jakieś siły nadprzyrodzone!
Przenosimy się do domku w lesie, który poznaliśmy dwa tygodnie temu - kamerzysta oraz ktoś przypominający listonosza udają sie do drzwi Marka, które samoczynnie sie otwierają. Panowie wchodzą do środka, widzimy jak Mark ogląda ostatnie Evolve na ekranie swojego telewizora
Mark: Kazuchika Okada...całkiem znoźny typek, ale nie mogę uwierzyć, czemu Ci wszyscy kitajce mają takie skośne oczy...przecież to żenująco schematyczne jest! Nie mógłby jeden wyglądać normalnie, tak jak ja, albo jak Jose Lop...no dobra, może przegiąłem. Macie coś dla mnie?
Listonosz: Tak, mam dla Pana list od Generalnego Managera PHW a więc Johnny Walkera, jest to kontrakt, który mam dostarczyć Panu własnoręcznie
Mark: Zajebiście, daj mi ten list, może w końcu będę na tyle zadowolony, że dam się namówić chociaż na kilka występów w tym burdelu
Mark wyjmuje list i zaczyna go czytać, po czym wyraźnie z siebie zadowolony patrzy w kierunku listonsza
Mark: No i pięknie napisane, jest tutaj o moim niewątpliwym talencie, jest o tym, że chcą abym ukierunkował PHW w mniej schematyczną federacje swoimi wybitnymi umiejętnościami. Tylko dlaczego do jasnej cholery jest to list wydrukowany, a nie napisany własnoręcznie?! Co ten Walker sobie myśli, że może mnie, mnie wielkiego żołnierza, obrońce konserwatyzmu, obarczać podpisywaniem czegoś co jest wydrukowane, co jest czcionką komputera?!
Mark przedziera list na wiele części i zwraca się do listonosza
Mark: Ty - pójdziesz do Walkera, i powiesz mu, że jeśli chce mnie w federacji to musi się bardziej postarać, niech napisze ten konkrakt ręcznie, i niech nie próbuje nawet ze mną igrać, bo inaczej - nici z mojego wstąpienia do PHW! Skoro mam odmienić tę federacje...to trzeba zaczął od największego betonu, czyli od Walkera. Ty, listonosz daj rękę...no daj, nie bój się, nie złamię Ci. Mark wyjmuje flamaster i dużymi literami pisze na dłoni listonosza inicjały: D.T. Pójdź i pokaż to szefowi, przekaż mu, że jeśli jeszcze raz zwróci się do mnie 'Mark' w tym liście - nasze rozmowy kontraktowe zostaną zerwane! Wynocha!
Obraz z kamery znika
|
Earlier tonight...
Kamera przenosi nas na backstage pod jedną szatnię. Widzimy Renee Young, która najwyraźniej z niecierpliwością czeka na kogoś. W tym momencie korytarzem idzie jeden z pracowników, którego zaczepia reporterka...
Renee Young: Widziałeś może Wallace'a? Już dawno powinien tu być... A mamy zalecenie, żeby nie wchodzić do jego szatni bez wcześniejszej zgody. Pracownik: To muzyk... W dodatku świrnięty. Pewnie siedzi na słuchawkach i próbuje się odstresować. Renee Young: Okey. Sprawdzimy...
W tym momencie Renee powoli otwiera drzwi od szatni. Wygląda na to, że Wesa w niej nie ma, jednak jej uwagę przykuła pewna kartka leżąca na szafce. Reporterka podchodzi bliżej, a kamerzysta robi zbliżenie. Widzimy, że jest to rachunek od wytwórni postawiony mistrzowi Hardcore, jednak ciężko powiedzieć, jaka to suma pieniędzy, gdyż na jej początku wyraźnie widać ślad po zgaszonym cygarze. Dwie rzeczy są pewne - patrząc po liczbie widocznych cyfr kwota nie jest najmniejsza, a rachunek nie został wydany na zwykłym papierze, który w takim wypadku mógłby ulec całkowitemu zniszczeniu. Po tym, co zobaczyliśmy obraz z kamery gaśnie...
Fans Bring the Weapons Match Sean Tyler vs D-Von Dudley
Wracamy po reklamach. W ringu.... a właściwie poza nim mierzą się ze sobą D-Von Dudley oraz Sean Tyler. Ten drugi wziął właśnie od jakiegoś fana napój, napił się go i napluł nim D-Vonowi w twarz. To rozwścieczyło Dudleya, Tyler zareagował na to tylko śmiechem. Jednak zapłacił za to, ponieważ legenda ECW powala go potężnym Clotheslinem! Do tego dokłada kilka stompów. Chwile później spogląda w stronę publiczności i prosi o krzesło od jakiejś osoby. Gdy je dostaje, bierze zamach i trafia nim... w podłogę. Sean Tyler odsunął się, następnie wstał i ponownie uniknął uderzenia krzesłem. Tym razem D-Von trafił w barierki. Były mistrz Tag Team wykorzystuje to i wypłaca rywalowi Gut Kick, następnie wyrywa mu krzesło i szybko uderza nim Dudleya w plecy! To musiało boleć! Sean na jednym uderzeniu nie kończy, ponieważ chwilę później dokłada drugie! Po tym ciosie zawodnik z New Rochelle pada na kolana. The Joker rzuca krzesło i zaczyna się maniakalnie śmiać, a publika reaguje na to buczeniem. Nagle były członek Bullet Clubu wyrywa transparent, na którym jest napisane ECW. Sean rozrywa go i rzuca swojemu leżącemu przeciwnikowi w twarz. Następnie podnosi swojego oponenta, jednak ten kilkukrotnie uderza go w brzuch, dokłada Gut Kick i wykonuje Delayed Vertical Suplex prosto na podłogę! Obaj odczuli tę akcję. Pierwszy wstał ten starszy zawodnik. Po chwili wziął kulę od jakiegoś kibica, który ma złamaną nogę i uderzył nią Seana Tylera prosto w plecy! Widać ogromny grymas bólu na twarzy The Jokera. Dudley spogląda na publiczność, która wykrzykuje, by ten powtórzył uderzenie. Tak też legenda ECW robi! Tyler zaczyna się zwijać z bólu, D-Von oddaje kulę. Następnie podnosi swojego przeciwnika i ciska nim w barierki. Potem opiera Tylera o wcześniej wspomniane barierki i częstuje go Chopem! Chwile później bierze popcorn od kogoś z publiczności i wysypuje na głowę Seana Tylera! D-Von Dudley nie traci czasu, ponieważ wynosi rywala do Electric Chair Dropu! Młodszy zawodnik zaczyna uderzać rywala w głowę. W końcu udaje mu się z niego zeskoczyć i chyba będziemy świadkami German Suplexu! Niestety były posiadacz pasów Tag Team nie ma tyle siły, by podnieść rywala, więc uderza oponenta w tył głowy. Następnie odchodzi kawałek, bierze rozbieg i nadziewa się na Flapjack prosto na podłogę! D-Von nie traci czasu i zaczyna szukać jakiegoś ciekawego przedmiotu. W końcu trafia na fana, który trzyma kij bejsbolowy! Tym fanem jest Mike Baines ubrany w cywilne ubrania! Panowie wymieniają spojrzenia, Dudley bierze kij i czeka, aż The Joker podniesie się. Gdy tak się staje, uderza go wcześniej wspomnianym kijem prosto w brzuch! Tyler nie upada, jednak zaczyna krzyczeć. Bardziej doświadczony zawodnik bierze teraz większy zamach i ponownie uderza rywala w brzuch! Tym razem Sean upada i zaczyna zwijać się z bólu. Cierpiącemu Seanowi Tylerowi przygląda się Mike Baines. W jego oczach można dostrzec pustkę. D-Von podnosi The Jokera i wrzuca go do ringu. Następnie sam wchodzi do kwadratowego pierścienia wraz z kijem bejsbolowym. Czeka dłuższą chwilę, aż Sean za pomocą lin podniesie się. Gdy tak się stało, Dudley wziął rozbieg i ponownie uderzył swojego przeciwnika kijem bejsbolowym. Gdy były członek Bullet Clubu padł na kolana, legenda ECW dorzuciła mu Piledriver! Jest pin 1..2..3! To koniec! D-Von Dudley zwycięża. Zobojętniały Mike Baines jeszcze chwile przygląda się leżącemu Tylerowi, następnie opuszcza arenę.
Po zakończonym pojedynku zmęczony D-Von podnosi się z maty i przez chwilę świętuje, po czym decyduje się zabrać mikrofon.
D-Von Dudley: Jak wiecie...mam jedną sprawę do was. Do was, jak również do mojego przeciwnika na Paradise Lost Wesa Wallace'a, o ile pozostała mu w głowie choć resztka szarych komórek nieprzepalonych cygarami z bazaru. Jak wspomniałem przed tygodniem podczas mojej krótkiej wizyty w siedzibie Softcore Championa, że dowiedziałem się na jego temat kilku ciekawych faktów. Dotyczą one przede wszystkim jego przebogatej kariery w branży muzycznej. Zastanawiałem się kiedyś, jakim sposobem Wes Wallace zdobył kontrakt na nagranie płyty z bogatą wytwórnią. Włączyłem sobie kiedyś losowy numer jego autorstwa i poczułem się co najmniej jakby 911 skoczył mi na brzuch z drabiny. A prościej - chciało mi się rzygać. Zadzwoniłem więc do mojego przyjaciela i tutaj na chwilę się zatrzymam - Wallace, jeśli nie wiesz, co oznacza słowo "przyjaciel", to może poszukaj w internecie, nie chce mi się tego tłumaczyć. Wracając jednak - mój przyjaciel, dobrze zorientowany w branży muzycznej, powiedział mi, że niejaki Wes Wallace wręcz wybłagał ten cały kontrakt, jednocześnie zgadzając się na wszystkie postawione przez wytwórnię warunki! Nie tylko przyjął niezbyt korzystną dla siebie propozycję finansową, oprócz tego zgodził się pokryć wszelkie ewentualne szkody powstałe w studiu nagraniowym w czasie, w którym on tam przebywał. A że postanowił sobie wynająć studio na cały dzień...jego wybór. To jednak nie wszystko. Z tych dziwnych zapisów w kontrakcie Wallace'a wynika, że w przypadku wycieku jakiegokolwiek materiału do sieci przed premierą, kontrakt zostanie zerwany i biedny Wallace będzie musiał sam wydać dzieło swojego życia, bez niczyjego wsparcia. Jak wiecie, wszedłem w posiadanie komputera i jak się okazało - co za niespodzianka! Prawie cała płyta została tam nagrana! Myślę, że wiecie, co postanowiłem z tym zrobić...dzięki temu macie dostęp do wspaniałej płyty Wesa Wallace'a znacznie wcześniej, niż planowano! Mam nadzieję, że wam się podobała. A co do tych, którzy nie przesłuchali...nie róbcie tego. Widziałem teksty, nawet włączyłem jakiś numer, ale okazało się, że postanowił sobie nagrać, jak stroi gitarę przez dwie minuty. A gdybym się zastanowił...to może jeszcze bym coś na niego znalazł, ale prawdę mówiąc nie chce mi się już tracić na to czasu, tym bardziej, że on już teraz powinien zdawać sobie sprawę z tego, ile już w tym momencie stracił i, że może stracić jeszcze więcej. Chyba, że dalej chce się głupio upierać i twierdzić, że wszystko między nami jest zakończone...
D-Von odrzuca mikrofon i przy owacji ze strony publiki opuszcza ring... Jednak w tej chwili na arenie słyszymy gwizdanie. Dudley wydaje być się skonsternowany całą sytuacją i patrzy się w czarny ekran. Słyszymy teraz różne szumy, a po chwili zapala się lampka... Możemy zobaczyć jedynie oświetlone, całkiem puste biurko dostawione do ściany, a także siedzącego przy nim na fotelu lekko skulonego Wesa Wallace'a!
Wes Wallace: Przyjaciele... Piękne słowo znaczące dla was, a także dla ciebie D-Von naprawdę bardzo, bardzo dużo... Prawda jest jednak taka, że prędzej czy później jedyne co potrafią ci przyjaciele zrobić, to albo porządnie cię wydymać, albo pieprzyć kompletne bezsensy w celu poprawienia twojego morale. W tym wypadku była to zdecydowanie druga wersja, bo tak naprawdę co ci się w ostatnim czasie udało? Twój przyjaciel nagadał ci takich bzdur, żebyś choć przez chwilę mógł poczuć się lepiej i ty w to po prostu, bez żadnego, najmniejszego zastanowienia uwierzyłeś? Naiwne, cholernie naiwne z twojej strony, ale nie ma w tym nic dziwnego, w końcu niegdyś to czarni byli niewolnikami białych z wiadomych już przyczyn... <Wes zaczyna się śmiać> Nie będę ukrywał Dudley, że czekają mnie represję związane ze zniszczeniem studia i w owych zapisach w moim kontrakcie ze względu na moją pracę nie ma absolutnie nic dziwnego. Co więcej! Żadna szanująca się wytwórnia wręcz nie powinna iść na takie ustępstwa, właśnie dlatego dla mnie i mojej kariery owe miejsce jest wręcz rajem... Już nawet pomijam wszystkie kwestie działania wytwórni! Jednak niski kontrakt, wybłaganie go, czy też zerwanie umowy wraz z wyciekiem umowy? Widocznie twój przyjaciel ma tyle wspólnego z muzyką, co ty obecnie z pasem Hardcore... Jeśli chcesz, mogę ci przynieść do oglądu mój kontrakt, jeśli nie wierzysz mi na słowo. Zobaczysz, jaka jest prawda i przestaniesz słuchać zbędnego pieprzenia ze strony "znajomych świetnie orientujących się w danych dziedzinach"... Doprawdy żałosne. <Wes uśmiecha się, po czym odpala papierosa> Nie musisz D-Von lubić, czy też słuchać moją muzykę. Ważne, że są ludzie, którzy doceniają prawdziwe, amerykańskie brzmienie, niektórzy wręcz dostają przy nim gęsiej skórki, a że tobie staje jedynie na widok połamanego stołu, to już zupełnie inna sprawa... Powiem ci coś więcej, twoja obecna taktyka zbiera jak na razie zupełnie odmienne skutki. Cała ta kontrowersja i szum spowodowany ostatnimi wydarzeniami, a także wyciek ośmiu utworów, z czego trzy były już opublikowane jako zapowiedź nowego krążka, a z pozostałem piątki kolejne trzy były w niej zawarte jako utwory bonusowe, jedyne co obecnie spowodowały, to rosnącą w szybkim tempie sprzedaż wersji pre-orderowych ze względu na bardzo dobre oceny! To oznacza jedynie tyle, że ja jestem bardzo zadowolony, moja kieszeń jest wniebowzięta, a wytwórnia? O to się nie martw, przez cały ten rozgłos i ubezpieczenia również nie ma żadnego, absolutnie żadnego problemu... Powinienem ci wręcz podziękować, bo mówiąc wprost, zrobiłeś mi po prostu świetną reklamę i wręcz ogromną przysługę! Dlatego dziękuję, jednak mogę na ciebie liczyć, "przyjacielu"... <Wes szyderczo się uśmiecha, po czym wyrzuca papierosa na podłogę> Muszę przyznać Dudley, że jedno w końcu ci się udało, przykułeś moją uwagę. Przez te dwa tygodnie próbowałeś wbić mi się do głowy i nie chciałeś pozwolić, żebym spuścił z ciebie swojego wzroku, w końcu oprócz utraty honoru i dobrego imienia, straciłbyś również szansę na zdobycie pewnej rzeczy, na której tak naprawdę cholernie ci zależy... Tylko widzisz, między nami jest pewna znacząca różnica. Możesz demolować studia, atakować mnie, nie wiem co jeszcze siedzi w tej twojej głowie... Jednak nie robi to na mnie najmniejszego wrażenia. Ja w przeciwieństwie do ciebie, nie przywiązuję się do absolutnie niczego, właśnie dlatego twoje starania zaszkodzenia mi w zemście za druzgocącą porażkę nie przynoszą spodziewanych efektów... A skoro o przyjaciołach mowa...
Wallace w tym momencie zapala światło w pokoju. Znajdujemy się w pomieszczeniu, w którym między innymi na półkach ustawiona jest masa statuetek, widzimy też replikę pasa mistrzowskiego ECW, a na podłodze stoi kartonowe pudło. D-Von wygląda na mocno zaskoczonego takim obrotem sytuacji, a Wes wyciąga z owego pudła kilka fotografii...
Wes Wallace: Zapewne wiesz, gdzie teraz jestem, za to pewnie bardzo zastanawia cię, dlaczego i w jaki sposób się tu znalazłem. Na pewno wiesz również, co trzymam w rękach... <Wes przegląda fotografie, na których widzimy chociażby zdjęcia D-Vona i Bubby> Mógłbym się pojawić na arenie, zaatakować cię z zaskoczenia, poobijać jak ty masz w zwyczaju, jednak jaki miało by to sens? Różnica między nami jest taka, że ja potrafię uderzyć w taki sposób, który będzie najbardziej bolesny i równie skuteczny... <Wes wyciąga zippo z kieszeni, po czym podpala fotografie jednocześnie ze skupieniem oglądając, jak płonął, po czym gasi mocno nadpalone zdjęcia, a następnie wstaje i przygląda się statuetkom, a także tytułowi ECW> Oh Dudley... Ponownie rozpocząłeś wojnę, której nie jesteś w stanie wygrać, a doskonale wiedziałeś, że będę sprytniejszy. Nie muszę ranić ciebie, raz już udowodniłem, że jestem znacznie lepszy. Wolę zrobić coś zupełnie innego... Sprawić, że będziesz krwawił wewnętrznie, wystarczy zniszczyć ciebie od środka... <Wes w tym momencie zrzuca na ziemię statuetki, które z impetem spadają i roztrzaskują się. Wallace na tym nie kończy, gdyż z pogardą ciska również pasem ECW prosto o podłogę, na który po chwili spluwa z pogardą. Man of Mayhem uśmiecha się do kamery, po czym zagląda za fotel i wyciąga... kij baseball'owy!> A co może zranić ciebie bardziej, niż zranienie twojego prawdziwego przyjaciela?
Wes opuszcza pokój, a następnie przechodzi do salonu, gdzie widzimy... leżącego Bubbę, który ma spore rozcięcie na twarzy, prawdopodobnie spowodowane dosyć mocnym uderzeniem jakimś przedmiotem. Co więcej, były kompan Dudleya leży nieprzytomny i ma związane ręce. Wallace wraz z kijem podchodzi do lężącego Bubby, po czym odwraca się w stronę kamery... Sam D-Von wygląda na bardzo przerażonego zaistniałą sytuacją...
Wes Wallace: Cóż, nie zastałem miłego powitania, to w jakiś sposób musiałem utemperować zapędy twojego przyjaciela... Chciałeś kolejnej konfrontacji, jednak nie doceniłeś mnie. Nie przewidziałeś do czego jestem zdolny, a tak właśnie prowadzi się prawdziwą wojnę, Dudley... Twoje postępowanie sprowadziło cię do miejsca, w którym stoisz bezradnie w ringu, gdy ja jestem tuż obok Bubby, twojego wiernego kompana. I wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? To D-Von, że jesteś bezradny i nie możesz z tym zrobić zupełnie nic! Twój przyjaciel jest bezbronny, a ja? Ja tylko mogę patrzeć jak cierpisz... Chcesz hardcore'u? To go dostaniesz...
Wes sięga po szklankę stojącą na stole, po czym wylewa wodę na twarz Bubby cucąc go. Ten po przebudzeniu od razu kaszle, a Wallace... Ciska go kijem prosto w brzuch! Bubba aż zawył z bólu, a D-Von nerwowo chodzi po ringu krzycząc coś i trzymając się za głowę, niedowierzając w to co widzi! W tym czasie Wes kontynuuje atak uderzając leżącego rywala raz za razem bez opamiętania, całość wygląda naprawdę potwornie! Man of Mayhem po chwili odrzuca kij, a następnie dosiada Bubbę i sprzedaje mu całą serię uderzeń gołą pięścią, po czym chwyta za szklankę leżącą na stole i ją również rozbija na głowie ledwo przytomnego członka The Dudley Boyz! Widzimy, że ze stanem Bubby jest naprawdę niedobrze, z czubka głowy także da się dostrzec spływającą krew, ale Wallace chyba na tym nie chce zaprzestać! Podnosi się i pomaga wstać swojej ofierze, po czym wynosi go na barki... Angry Chair! Potężny Falling Powerbomb prosto na stół, który również ulega zniszczeniu! Dudley jest zrozpaczony, trzyma się za twarz nie mogąc wydusić z siebie choćby jednego słowa, a Wes staje triumfalnie nad nieprzytomnym Bubbą...
...i tym obrazkiem kolejne Evolve schodzi z anteny.
|